Wyrachowane manipulacje i konsekwentną walkę o wpływy Kościoła katolickiego po "zwycięstwie nad komunizmem” widać było od samego początku - taki wniosek płynie z wypowiedzi Barbary Labudy. I jest on mocno różny od wniosków poprzednich bohaterów "Rzeczpospolitej Kościelnej”, którzy do podobnych wniosków dojrzewali latami. Labuda przyznaje, że już w pierwszych latach transformacji dla koleżanek i kolegów z Unii Demokratycznej czy Unii Wolności jej antyklerykalne oceny, i poglądy, były zbyt radykalne. Związała się z lewicą.
"To, co robił Kościół zniszczyło całą moją radość z rzeczy, które udało się osiągnąć przez minionych 30 lat” - mówi Labuda. Historia jej politycznej, publicznej, społecznej aktywności sięga lat 70-tych ubiegłego wieku. Najpierw walka o wolną Polskę, czyli KOR, "Solidarność”. Potem UD, UW i zwrot _kancelaria prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wreszcie Kongres Kobiet, w jego gabinecie cieni w 2011 roku teka "ministra ds. świeckości państwa i wielokulturowości”.
Ta rozmowa jest o, spełnionej w dużym stopniu, żądzy władzy hierarchów Kościoła katolickiego. Ale też o Tadeuszu Mazowieckim, który niedługo przed śmiercią wyznał Labudzie, że mylił się w niektórych swoich ocenach i z wielkim bólem patrzył na to, jak Kościół się deprawuje. I o duchowości, która jest bardzo nam potrzebna, ale - zdaniem Barbary Labudy - Kościół z definicji duchowości, niestety, nie oferuje.
view more