Jeśli Joe Biden szuka gdzieś pocieszenia z powodu niskich notowań, jakie obecnie ma wśród Amerykanów, to być może zagląda do ocen swojej wiceprezydentki. Według niektórych sondaży pracę Kamali Harris pochwala mniej niż 30 proc. ankietowanych. Tymczasem niewiele ponad rok temu jej wybór jako partnerki Bidena w wyścigu uznano za przełomowy – po listopadowym zwycięstwie stała się pierwszą kobietą, pierwszą czarną kobietą i pierwszą kobietą azjatyckiego pochodzenia na tym stanowisku (była też zaledwie trzecią w historii kandydatką jedną z dwóch dużych partii na prezydenta). Wybór chwalono nie tylko jako przełomowy, ale też… bardzo rozsądny. Harris miała pokazywać nową twarz partii. Dziś wciąż szuka dla siebie miejsca, a media donoszą o kolejnych rezygnacjach wśród jej personelu i toksycznym środowisku pracy. Czy to skutek osobowości wiceprezydentki i jej niewielkiego doświadczenia w Waszyngtonie czy może roli, w jakiej ją obsadzono?
„You die, I fly” – tak wiceprezydent Stanów Zjednoczonych George H. W. Bush opisywał zakres obowiązków teoretycznie drugiej osoby w państwie – przede wszystkim pogrzeby i inne uroczystości. Nie był zresztą w tej ocenie jedyny. O tym jak doskonale nieistotna to funkcja mówił już pierwszy w historii wiceprezydent John Adams. A po nim powtarzali inni. To jeden z kilku paradoksów roli przeznaczonej dla człowieka, którego od prezydentury dzieli bicie jednego serca. Tymczasem początkowo nawet to nie było jasne – prawo nie precyzowało dostatecznie jak wiceprezydenta wybierać, co ma robić, a nawet czy na pewno na wypadek śmierci głowy państwa to on ma zająć jego miejsce. Opowiadamy, że zmiana przyszła dopiero w połowie XX wieku – zwłaszcza za prezydentury Jimmy’ego Cartera, kiedy wiceprezydentem był Walter Mondale. I chociaż później zdarzali się potężni wiceprezydenci – jak Dick Cheney – to do dziś zakres obowiązków drugiej osoby w państwie zależy w dużej mierze od widzimisię głowy państwa.
Joe Biden obiecywał Kamali Harris, że potraktuje ją tak jak Barack Obama traktował jego i że pomieszczenia, w których będą trwały narady, zawsze będzie opuszczała jako ostatnia. Rzeczywistość pokazuje, że nie zawsze tak jest. Harris dostaje zadania bardzo poważne i trudne (jak problem migracji czy praw wyborczych), ale nie ma narzędzi do ich wykonania i zwyczajnie sobie z nimi nie radzi. Przypomina przy tym Selinę Meyer, bohaterkę jednego z ulubionych seriali Piotra „Veep”. Opowiadamy o tym popularnym serialu, o tym jakie wyobrażenie kobiety na tym stanowisku ukształtował, no i zastanawiamy się czy Kamala Harris podąży drogą jego bohaterki.
P.S. W zapowiedzi odcinka mówimy na nagraniu, że porozmawiamy też m.in. o niejakim „Fritzu”, a potem w ferworze walki nie powiedzieliśmy o kogo chodzi. To, pochodzący od drugiego imienia Frederick, pseudonim wiceprezydenta Mondale’a.
Możecie nas słuchać w: Spotify, Podtail, Apple Podcasts, Google Podcasts i YouTube. Jeśli chcecie nas wesprzeć, zapraszamy na patronite.pl/podkastamerykanski
view more