#135 - Kaczyński odgraża się Putinowi. Morawiecki i Macron się wyzywają. A Kurski adoruje Macierewicza
Wojna w Ukrainie nie zmieniła polityki europejskiej Jarosława Kaczyńskiego. Mijający tydzień dobitnie pokazał, że szef PiS zamierza walczyć na dwa fronty — i z Moskwą i z Brukselą.
Z jednej strony Kaczyński wciąż podtrzymuje swój pomysł wysłania na Ukrainę wojsk NATO jako sił rozjemczych, ale gotowych walczyć. Z kim walczyć? To oczywiste — z Rosjanami. Nie ma się co dziwić, że pomysł szefa PiS został całkowicie storpedowany przez kraje NATO na czele z Amerykanami, które — choć w większości gotowe dostarczać Ukrainie broń — chcą uniknąć ryzyka otwartego starcia z Rosją. Z drugiej strony i Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki intensyfikują ataki na Unię Europejską i duże kraje Zachodu, głównie Niemcy i Francję. Szef PiS atakuje unijne instytucje, które naliczają Polsce kary finansowe i nie chcą uruchomić pieniędzy na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Kaczyński uderza coraz brutalniej — zarzuca instytucjom Unii „nienawistny antypolonizm”, zaś zachodnim politykom — że są skorumpowani przez Putina.
Jego tropem idzie Morawiecki. Premier zaatakował przywódców Niemiec i Francji za — jak to określił — „negocjowanie ze zbrodniarzem” Putinem. „Negocjowalibyście z Hitlerem, ze Stalinem, z Pol Potem?” — pytał Morawiecki. W odpowiedzi prezydent Emmanuel Macron nazwał go antysemitą i zarzucił mieszanie się w wybory prezydenckie we Francji.
Co dadzą takie starcia PiS z krajami Unii? „Stan po Burzy” uważa, że nic — poza zaognieniem relacji wewnątrz UE. W sytuacji, gdy Polska potrzebuje wsparcia dla swych postulatów wprowadzenia embarga na surowce energetyczne z Rosji, rząd powinien się skupić na zakulisowych negocjacjach z kluczowymi graczami w Unii. Zamiast tego prezes i premier wygłaszają szantaże moralne wobec krajów Zachodu. Choć stoją za tym moralne racje, to publiczne ataki nie pomogą skłonić Niemców czy Francuzów do poparcia pełnych sankcji. To raczej dowód na polityczną słabość rządu wewnątrz UE, niż na jego siłę. „Stan po Burzy” dokonuje egzegezy najnowszych wywiadów Kaczyńskiego i pokazuje przykłady jego zaostrzającej się antyunijnej polityki. Przy okazji Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) zauważają wyraźną zmianę w retoryce Kaczyńskiego. Prezes PiS odcina się od niedawnych sojuszników Marine Le Pen oraz Viktora Orbana, który proputinizm został potwierdzony przez wojnę w Ukrainie. Nie ma się jednak co przywiązywać do pohukiwań prezesa pod ich adresem — Kaczyński potrzebuje sojuszników do walki z Brukselą, więc szybko może wrócić do antyunijnego sojuszu z Francuzką i Węgrem. W przeszłości już nie raz źle o nich mówił, by potem się na nowo do nich przytulać.
W związku z rocznicą Smoleńska Kaczyński nie tylko odgrzewa i wynosi do rangi państwowej doktryny teorie zamachowe. Prezes mówi wprost, że decyzja o zabiciu jego brata musiała zapaść na Kremlu i odgraża się Putinowi. Ale jednocześnie przyznaje, że nie ma na to dowodów — co oznacza, że jego teoria nigdy nie zostanie zweryfikowana przez wymiar sprawiedliwości. Kaczyński raz twierdzi, że do zamachu przekonują go dokumenty prokuratorskie, a innym razem — że raport podkomisji Antoniego Macierewicza. Według informacji „Stanu po Burzy” prawdą jest to drugie. Teorie zamachowe Macierewicza czekały kilka ładnych lat na ten moment, gdy Kaczyński zdecyduje się je poprzeć. Dziś Macierewicza obłaskawia nawet szef TVP Jacek Kurski, który w przeszłości naśmiewał się z jego teorii i wycinał go z pisowskiej telewizji.
Create your
podcast in
minutes
It is Free