W Stanach Zjednoczonych kampania wyborcza trwa właściwie bez przerwy. Ale obecnie wchodzi w jeszcze bardziej intensywną fazę. Już za moment rozpoczną się prawybory wyłaniające kandydatów obu partii na kongresmanów, senatorów, gubernatorów i wiele innych stanowisk. Szczególnie wielu pretendentów próbuje swoich sił wśród Republikanów, co bywa interpretowane jako dowód na przewagę GOP – wiadomo, ludzie garną się tam, gdzie mają szansę na sukces.
I faktycznie, Demokratom w sondażach idzie źle, a Joe Biden ma notowania równie niskie jak Donald Trump na tym samym etapie prezydentury. Nawet w tych obszarach, gdzie administracja obiektywnie odniosła sukces (np. spadek bezrobocia) wielu wyborców nie tylko nie docenia działań ekipy prezydenta, ale zdaje się nie dostrzegać faktów (i twierdzi, że liczba miejsc pracy spada). Opowiadamy o przyczynach i skali problemów Demokratów.
Jeszcze ciekawiej jest wśród Republikanów, gdzie kandydaci nie tylko brutalnie się atakują, ale i zabiegają o względy Donalda Trumpa. Były prezydent co prawda nie startuje, ale chce poszerzyć wpływy w partii, zniszczyć tych, którzy śmieli mu się postawić i jednocześnie wykreować się na kingmakera, „królotwórcę”, którego wsparcie wystarczy, by człowiek poszybował w sondażach. Oczywiście rzeczywistość dalece odbiega od planów, a niektóre namaszczenia dokonywane z rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie budzą ogromne kontrowersje nawet wśród zwolenników byłego prezydenta.
Tymczasem, również na Florydzie, rośnie Trumpowi poważna konkurencja. Gubernator stanu Ron DeSantis to dziś druga najpopularniejsza postać w partii. I robi wiele, by wyborcy o nim nie zapomnieli. Ostatnio doprowadził do wyznaczenia nowych, skrajnie niesprawiedliwych okręgów wyborczych, które – jeśli nie zostaną zakwestionowane przez sąd – dadzą Republikanom dodatkowe cztery miejsca w Izbie Reprezentantów.
Ale uwagę mediów przyciąga przede wszystkim jego wojna z – jak mówią nieprzychylni gubernatorowi komentatorzy – Myszką Miki, a dokładnie z firmą Disney, największym pracodawcą w całym stanie. Poszło o… osoby LGBT. Konkretnie o ustawę zakazującą nauczycielom najmłodszych dzieci nawet wspominania o „tożsamości płciowej” i „orientacji seksualnej”. Przepisy są na tyle ogólne, że już samo potwierdzenie istnienia związków jednopłciowych może być uznane za ich złamanie.
Jaki ma to związek z Disneyem i co mówi o przemianach Partii Republikańskiej? Posłuchajcie, komentujcie, podajcie dalej.
view more