Sasin skoczył Morawieckiemu do gardła. Morawiecki zrzuca z sań Dworczyka. A Suski pije i śpiewa #OnetAudio
Oj, nie jest dziś łatwo być człowiekiem premiera. Możesz wypruwać sobie żyły dla Polski — przekupować posłów w Sejmie i radnych w terenie, brać za mordę niepolskie media, rozprowadzać prawdziwych patriotów w spółkach, wciągać do pracy dla partii byłych złodziei i propaństwowo resocjalizować degeneratów — a Morawiecki i tak zrzuci cię z sań, byle tylko zachować własny stołek.
Tak, to mogłoby być żałobne wydanie słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — wszak żegnamy szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, który dostarczył nam przez ostatnie 5 lat masy radości i wzruszeń. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (Onet) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — z jednego tylko powodu powstrzymują łzy. Otóż, czujemy tu ruską robotę. No bo jak to tak? Od kiedy do Internetu wyciekają maile Dworczyka, pokazujące jego dzielną — nawet jeśli czasem opartą o plugawe metody — walkę o dobro Polski, obóz władzy twierdzi, że to robota Putina, który zaczaił się, by załatwić prawdziwego polskiego patriotę. Jeśli dziś Dworczyk wylatuje z rządu właśnie przez maile, to czyż nie jest to realizowanie kremlowskiego scenariusza? Pójdźmy dalej tym patriotycznym tokiem myślenia. Otóż dymisję wymusili wrogowie Morawieckiego w PiS, których skrzyknął i ogarnął wicepremier Jacek Sasin. No to czyj oni realizują interes — że zapytamy w niepodrabialnym stylu prezesa Kaczyńskiego?
Biorąc to wszystko pod uwagę „Stan Wyjątkowy” czuje się w obowiązku ujawnić kulisy tych knowań w obozie władzy. Otóż w ostatnich tygodniach Sasin — wykorzystując drożyznę i nadciągający kryzys na rynku energii — podjął próbę przeprowadzenia politycznej egzekucji Morawieckiego. Przekonał do tego wielu ludzi w partii — w tym marszałek Sejmu Elżbietę Witek, szefa MON Mariusza Błaszczaka, byłą premier Beatę Szydło oraz byłego ministra tępej propagandy Jacka Kurskiego. Faktem jest, że Sasin nie musiał się bardzo starać, bo każdy z nich ma z Morawieckim śmiercionośne porachunki. W ramach przygotowania artyleryjskiego Sasinowcy wyprowadzili serię przecieków, które pokazywać miały zaniedbania Morawieckiego, zwłaszcza jeśli chodzi o zakupy węgla przed zimą. Morawiecki czuł pismo nosem i odpowiedział atakiem na ludzi Sasina w energetyce, przekonując, że dorabiają się milionów na rosnących rachunkach Polaków. Panowie po raz pierwszy tak otwarcie wzięli się za łby — i każda ze stron puszyła się, że na dniach wykończy drugą. Albo kłamali, albo w tej swej furii podlanej zapiekłością oderwali się od rzeczywistości. „Stan Wyjątkowy” przewidywał, że Kaczyński co prawda pozwoli im się ostro dojeżdżać — wszak jest fanem rodeo — ale finalnie wkroczy, bo zbyt ostre ujeżdżanie groziłoby całej stajni. I tak się stało. Z jednej strony Sasin dostał rozkaz wycofania się, a jego spółki energetyczne muszą zgodnie z żądaniem Morawieckiego ściąć swoje rachunki na prąd wysyłane Polakom. Z drugiej jednak strony Kaczyński nie mógł ukarać Sasina, bo zbudowana przez niego frakcja zwolenników odwołania Morawieckiego jest zbyt silna. Co więcej — Kaczyński uznał, że jest tak silna, że musi jej coś dać. I nakazał ściąć Dworczyka, który w wyciekających od ponad roku mailach — pisanych dla dobra Polski rzecz jasna — opluł tak wielu wpływowych ludzi w PiS, że idealnie nadaje się na rytualną ofiarę. Ta dymisja to ogromne osłabienie Morawieckiego, bo — znów odwołajmy się do maili dla Polski — Dworczyk był jego oczami i uszami w PiS, często mózgiem politycznych knowań, a gdy trzeba to i partyjnym bicepsem.
Jednym słowem — Morawiecki bez Dworczyka nie jest już tym samym Morawieckim. W dodatku Kaczyński otwartym tekstem zapowiedział, że los premiera zależy do tego, jak poradzi sobie z węglowym kryzysem. Rzeczywiście, po co dowoływać premiera już teraz, skoro można go katapultować, jeśli ponurą jesienią lub chłodną zimą zacznie brakować ciepła i światła?
„Stan Wyjątkowy” zachodzi przy tym w głowę. Jak wielu posłów podczas wyjazdowego, pojednawczego posiedzenia klubu PiS piło i śpiewało z radości, że Morawiecki z Sasinem się jeszcze nie pozabijali? A jak wielu ze smutku, że premier z wicepremierem podkładają sobie świnie akurat wtedy, kiedy — dla dobra partii i państwa — powinni kopać węgiel i grzać kaloryfery?
Intryguje nas zwłaszcza Marek Suski, który po imprezie był na przemian ucieszony i zasmucony. A na pewno porządnie, jesiennie zawiany. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.
Create your
podcast in
minutes
It is Free