Tajemnice rakietowego wypadku. Kaczyński upokarza Dudę. W Konfederacji wojna o kasę #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio.
„Stan Wyjątkowy”. Tajemnice rakietowego wypadku. Kaczyński upokarza Dudę. W Konfederacji wojna o kasęJeśli wierzyć premierowi, to rząd od dawna ma wypracowane scenariusze na wypadek, gdyby wojna w Ukrainie zagroziła Polsce. Jak to mówi Mateusz Morawiecki? „Dysponujemy przynajmniej siedmioma bazowymi scenariuszami ataku hybrydowego”.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zachodzą w głowę, z którym z owych scenariuszy mieliśmy do czynienia, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie — zaledwie kilka kilometrów od granicy z Ukrainą — spadły i wybuchły szczątki rakiety. I dochodzimy do wniosku, że z żadnym — bo nie jesteśmy w stanie założyć, że rząd postępował według opracowanych wcześniej scenariuszy, gdy przypadkowa rakieta ze Wschodu zabiła dwie osoby.
Najgorsze i najbardziej destrukcyjne było rządowe milczenie. Od momentu tragedii przez ponad 8 długich godzin ani rząd ani prezydent — o naczelniku państwa nie wspominając — nie przekazywali właściwie żadnych informacji. Jednocześnie sekwencja działań podejmowanych przez władzę wyglądała tak, jakby to Rosjanie wystrzelili rakietę w kierunku Polski i to w dodatku celowo. Wiadomo, czym to grozi.
Odtwórzmy tę wyglądającą groźnie sekwencję zdarzeń z wtorkowego wieczoru. Do wypadku dochodzi ok 15.40. Z pierwszych wiadomości wynikało, że doszło do wybuchu ciągnika, który wjechał na wagę na terenie suszarni zbóż. Ale godzinę później już rząd wie, że sprawa jest poważniejsza, bo ma informacje od wojska i służb ratunkowych. My jako obywatele oficjalnie nie wiemy nic.
Przed 18.00 premier zwołuje w trybie pilnym rządowy Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Godzinę później „w związku z zaistniałą sytuacją kryzysową” — wciąż nie wiadomo, jaką — premier w porozumieniu z prezydentem zarządzają naradę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. „Apeluję, aby nie publikować niepotwierdzonych informacji” — mówi rzecznik rządu Piotr Müller. Nie wiadomo, o jakie informacje chodzi, bo niczego jednocześnie nie mówi.
O 19.41 minister obrony Łotwy pisze na Twitterze: „Zbrodniczy rosyjski reżim wystrzelił rakiety, które wycelowały nie tylko w ukraińskich cywilów, ale także wylądowały na terytorium NATO w Polsce. Łotwa w pełni stoi po stronie polskich przyjaciół i potępia tę zbrodnię“. Wydarzenia przyspieszają. Przed 20.00 agencja Associated Press donosi: „Wysoki urzędnik amerykańskiego wywiadu twierdzi, że rosyjskie rakiety doleciały do Polski, zabijając 2 osoby”.
Godzinę później stacja telewizyjna NBC dodaje: „Amerykański urzędnik mówi, że nie jest jeszcze jasne, czy rosyjski pocisk trafił w Polskę celowo czy przypadkowo”. Po 21.00 polskiego czasu odzywa się prezydent Ukrainy. „Rosyjskie rakiety uderzyły w Polskę. Wystrzelili rakiety na terytorium NATO. To jest rosyjski atak rakietowy na bezpieczeństwo zbiorowe! To jest bardzo znacząca eskalacja. Musimy działać” — wzywa Wołodymyr Zełenski.
Po 22.00 rzecznik rządu przyznaje po raz pierwszy: „Dzisiaj doszło do eksplozji, która doprowadziła do śmierci 2 obywateli. Służby wyjaśniają okoliczności. Podwyższono gotowość niektórych jednostek na terenie naszego kraju. Sprawdzamy, czy pojawiają się przesłanki, aby uruchomić art. 4. NATO”. Ów paragraf dotyczy sytuacji, gdy zagrożony sojusznik prosi o konsultacje wewnątrz NATO — czyli Polska czuje się zagrożona. A jednocześnie wciąż oficjalnie ani słowa o rakiecie i wybuchu — choć nieoficjalne informacje już są w mediach, a plotki plenią się w Internecie.
Po 22.30 Andrzej Duda rozmawia z prezydentem USA Joe Bidenem — to jasny dowód, że sytuacja jest poważna. A kilkanaście minut później agencja Reuters podaje, że ambasadorowie NATO spotkają się w trybie pilnym na prośbę Polski. W dodatku po północy polski MSZ podaje, że „na terenie wsi Przewodów spadł pocisk produkcji rosyjskiej, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z tym zdarzeniem minister spraw zagranicznych prof. Zbigniew Rau wezwał ambasadora Federacji Rosyjskiej do MSZ z żądaniem niezwłocznego przekazania szczegółowych wyjaśnień“. Wezwanie ambasadora to kolejny sygnał, że Polska obwinia Rosję.
Trudno to było odebrać inaczej, jak przygotowanie do zbrojnej odpowiedzi. Konfrontacja NATO i Rosji? Naprawdę, było się czego bać.
Dopiero w nocy rząd i prezydent zaczęli przebąkiwać, że nie wiadomo, kto wystrzelił rakietę. Że to ukraińska antyrakieta, która przypadkowo spadła na terenie Polski, przyznali dopiero następnego dnia.
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” rozumieją, że rząd bał się podawania niepotwierdzonych informacji. Tyle, że — po pierwsze — od wojska, służb i sojuszników wiedział bardzo szybko, że rakieta została wystrzelona z terenu Ukrainy. Po wtóre — nikt nie oczekiwał jednoznacznego wskazania winnych. Po prostu zabrakło informacji o tym, że nie chodzi o wybuch ciągnika, tylko rakiety. I że — co rząd także wiedział — był to wypadek, a nie atak. Bez takich zapewnień cała sekwencja wydarzeń po wybuchu wyglądała na przygotowanie do starcia z Rosją. A to groziło paniką.
Create your
podcast in
minutes
It is Free