W jednym z komentarzy na moim kanale YouTube, ktoś zapytał mnie o alkohol i o sposoby radzenia sobie z nim. Oczywiście, dodać to muszę, nie jestem specjalistą, fachowcem czy macherem od tego czym są nałogi i jakie są sposoby radzenia sobie z nimi - więc jeżli uważasz, że masz problem (albo że możesz go mieć) skorzystaj z fachowej pomocy - cokolwiek to w tym wypadku ma oznaczać.
Ale skoro razem już tu jesteśmy, oto parę moich przemyśleń i doświadczeń dotyczących tego srogiego nauczyciela - Alkohola.
A zaczniemy od gościa, który często tutaj bywa - i nie, nie jest to William James. Zaczniemy od czcigodnego Friedricha Nietzsche (będzie go dziś sporo!) i od tego oto cytatu:
"Dwa wielkie narkotyki europejskie: alkohol i chrześcijaństwo (...)" - Nietzsche, Zmierzch Bożyszcz
Panie i panowie - zacznijmy, że tak powiem - od tyłu. Otóż a mianowicie, nie wchodząc w szczegóły, w tym kontekście "chrześcijaństwo" oznacza nadwrażliwość, uczynienie ze słabości, marności, kruchości i litości głównych filarów życia społecznego. Zwrot "baranki boże" oddaje to, o czym mówi tu Fryderyk.
Fryderyk ostrzega: "Nie bądź pizdą i frajerem!"
No dobra, ale dlaczego alkohol? A to już wyjaśni nam krajan Adolfa Hitlera, Zigiego Freuda i Arnolda Schwarzeneggera, austriacki neurolog i psychiatra, o Friedricha Nietzsche się mocno wspierający, Viktor Frankl:
W przeciwieństwie do tego, co głosi teoria homeostazy, napięcie nie jest czymś, czego należy bezwarunkowo unikać, tak jak nie powinno się bezwarunkowo gloryfikować spokoju umysłu czy spokoju ducha. Pewien stopień napięcia, jaki wyzwala w nas na przykład chęć wypełnienia określonego sensu, jest człowiekowi absolutnie niezbędny i stanowi warunek zdrowia psychicznego. Tym, czego potrzebujemy przede wszystkim, jest napięcie wynikające z ukierunkowania. Freud stwierdził kiedyś, że ‘ludzie są silni dopóty, dopóki bronią ważkiej idei’.
(…) Tym, czego człowiek naprawdę potrzebuje, nie jest stan wewnętrznej równowagi, lecz raczej wewnętrzna walka, dążenie do osiągnięcia wartościowego dlań celu czy realizacji swobodnie wybranego zadania.
No proszę, proszę - co my tu mamy? Czyżby zaprzeczenie "świętego spokoju" czy też buddyjskiej nirwany - rozumianej jako gładka tafla jeziora? Rozpakujemy to już za chwilę, bo idzie całkowicie pod prąd tego co głosi się dziś powszechnie i co baranki boże, jak na baranki przystało, unisono, zgodnie i stadnie potwierdzają - a wręcz się domagają!
To NIE jest świat dla słabych ludzi...
Ze sprzedażowo-marketingowego punktu widzenia, fajnym pomysłem jest wmówić komuś, że potrzebuje dokładnie tego, czego nie tylko nie potrzebuje - albo czego osiągnąć się nie da. Pomysł jest przedni, bo ludzi dziś sporo, a prawie każdej-jeden NIE rozumie, że ból, cierpienie, niepokój, strach czy lęk są naturalnymi składnikami naszego życia. Rozumieli to natomiast tak zwani egzystencjaliści, na czele których stał - nie zgadniesz Pan(i)! - sam Nietzsche z wcześniej i nieco bardziej na wschód mieszkającym Dostojewskim.
Chłopacy rozumiały, że życie jest twarde i że właśnie na tym polega jego urok, czar i powab. Taka "szorstka przyjaźń" jak to określił niegdyś złotousty premier Leszek Miller. Urok, czar i powab, jak to elokwentnie określiłem, polega na tym, że jesteś głównym bohaterem swojego życia - i pomimo tego, że możesz mieć co do tego czasami wątpliwości - Twoje życie ma znaczenie, bo otaczają Cię inni ludzie, na których w sposób pozytywny lub negatywny promieniujesz.
Weź sobie swój ulubiony film (poza pornosami!), książkę czy choćby komiks a zobaczysz, że fabuła prezentuje się tak: główny bohater, mniej lub bardziej (nie)zadowolony ze swojego życia, musi, nagle, zmierzyć się z aktywnymi i wrażymi siłami Chaosu. Przy czym Chaos ten jest nie tylko na zewnątrz - jest również w środku. Celem z Chaosem się zmierzenia jest zaprowadzenie Porządku.
Z CHAOSU W PORZĄDEK. Z GÓWNA W ZŁOTO...
...tak oto wygląda fabuła, tak oto wygląda CEL Twojego życia.
Dostojewski kontra Nietzsche: czyli broda w Chaosie kontra...
view more