#77 - Kaczyński obawia się utraty władzy. Czy Gowin stworzy taktyczną koalicję z opozycją?
Platforma porzuca swe konserwatywne korzenie i kieruje się na lewo, popierając ułatwienia w dokonywaniu aborcji. Pierwszym poligonem dla nowej PO będą wybory prezydenta Rzeszowa, których ranga wykracza daleko poza Podkarpacie. W Rzeszowie odbędzie się próba generalna przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Władza już się kłóci w sprawie swego kandydata — to będzie ostre starcie PiS i Solidarnej Polski. Jarosław Kaczyński pacyfikuje koalicjantów, bo zagląda mu w oczy widmo utraty władzy. Zły sen prezesa to wolta posłów Jarosława Gowina i stworzenie przez nich rządu z opozycją. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym odcinku podcastu “Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.
Platforma za aborcją. Historie polityczne i osobiste
Nastąpiła zmiana epokowa. Po dwóch dekadach działalności, Platforma Obywatelska zmienia swe oblicze ideowe. Popierając aborcję do 12. tygodnia ciąży, partia porzuca umiarkowany konserwatyzm i otwarcie zwraca się do elektoratu liberalno-lewicowego. To może doprowadzić do buntu i odejścia grupy posłów.
Platforma do tej pory popierała kompromis aborcyjny, bo sama była światopoglądowo podzielona. W przyjętej dwie dekady temu deklaracji ideowej partia uznała, że „prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne”.
Kłopoty zaczęły się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Część bliższych lewicy polityków PO — choćby wiceszef partii Rafał Trzaskowski — uznało, że nie ma powrotu do zerwanego przez PiS kompromisu. Za zdecydowaną zmianą podejścia do aborcji opowiedział się też Donald Tusk, który firmował wspomnianą deklarację z 2001 r. — Dziś nikt nie chciałby bronić dawnego kompromisu aborcyjnego, który jedynie polaryzował scenę polityczną. Skoro tego kompromisu nie ma, to trzeba zostawić kobietom prawo do decyzji — powiedział Tusk na spotkaniu z członkami Klubu „Gazety Wyborczej”.
Sprzeciwili się temu były szef PO Grzegorz Schetyna, były prezydent Bronisław Komorowski, a także partyjni konserwatyści. Ten konflikt narastał w ostatnich tygodniach. Konserwatyści go przegrali. Czym to się skończy i czy konserwatyści opuszczą partię?
Fakty są takie, że Platforma może sobie dzisiaj uchwalać, co jej się tylko podoba, ale nawet, gdyby wygrała wybory i stworzyła rząd, to w perspektywie kilku lat nie jest w stanie zmienić przepisów aborcyjnych. Przeszkodą będzie prezydent Andrzej Duda oraz Trybunał Konstytucyjny, który przyjął interpretację Konstytucji, zakazującą aborcji i nie tak łatwo będzie to zmienić.
Platforma zdaje sobie z tego sprawę, ale zgłasza deklarację ideową po to, by wyborcy wiedzieli, w jakim kierunku zmierza partia.
A skąd wzięły się tak głębokie zmiany w Platformie Obywatelskiej? Wielu polityków PO, kiedyś uważanych za konserwatystów, zmieniło zdanie... pod wpływem żon i córek. Czasem stoją za tym głębokie, rodzinne przeżycia. Przykładem tego, jest historia jednego z czołowych polityków Platformy, uważanego kiedyś za konserwatywnego, który przeżył śmierć dziecka, urodzonego z poważną wadą. Przed jego narodzeniem nie myślał o aborcji, ale przeżycia żony po śmierci dziecka zmieniły go kompletnie.
Na Podkarpaciu Ziobro bije się z Kaczyńskim
Z kolei władza żyje wyborami prezydenckimi w Rzeszowie. Wieloletni prezydent z korzeniami w PZPR Tadeusz Ferenc zrezygnował ze stanowiska i na następcę upodobał sobie Marcina Warchoła, człowieka Zbigniewa Ziobry. Warchoł zamierza udawać kandydata obywatelskiego, bo choć Podkarpacie jest konserwatywne, to Rzeszów już nie. To nie podoba się Kaczyńskiemu, który wolałby kandydata obywatelskiego, ale z PiS. Zarząd regionu podkarpackiego PiS wręcz zażądał wystawienia własnego kandydata, zamiast popierania Warchoła. Ale prezes ma nie lada dylemat. Czy wystawić własnego kandydata i zaryzykować porażkę, czy poprzeć Warchoła, który dzięki namaszczeniu przez Ferenca, ma bardzo duże szanse na zwycięstwo?
Ważnym argumentem może być to, że gdyby Warchoł wygrał wybory na prezydenta Rzeszowa, to zwolniłby się jeden fotel poselski w Zjednoczonej Prawicy, które przejąłby nie Solidarnej Polski, a przedstawiciel PiS. Na razie Ziobro i Kaczyński idą na zwarcie, zupełnie jak w 2013 r., gdy byli skłóceni i bili się w wyborach uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu. Ziobro wystawił tam... innego Ziobrę. A wygrał Zdzisław Pupa z PiS. Historia lubi się potarzać, tyle, że wraca jako farsa.
Gowin spiskował z opozycją
Napięte relacje Kaczyński ma wciąż także z drugim koalicjantem. Wicepremier Jarosław Gowin wnosi o odwołanie z rządu wszystkich polityków Porozumienia, którzy mu się sprzeciwiają. Nie może tego jednak zrobić sam, więc prosi Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS nie może tego zrobić, ponieważ wszyscy ci, których Gowin chce się pozbyć, uczestniczyli w próbie jego obalenia, inspirowanej właśnie przez Kaczyńskiego. Gowin wie, że to Kaczyński stał za “zamachem” na niego. Zdając sobie sprawę z tego, że nie może liczyć na miejsca na listach wyborczych PiS dla siebie i swoich ludzi w 2023 r., Gowin rozmawia z opozycją. Kaczyński się obawia, że tuż przed wyborami Gowin zrobi taktyczną koalicję z opozycją i odsunie PiS od władzy, przejmując przy okazji TVP, by wyłączyć w kampanii propisowską propagandę. W tej sytuacji obóz władzy może się rozsypać — niepewne jest choćby zachowanie Ziobry. Taki wariant wspólnego rządu anty-PiS był sondowany przez Gowina wiosną zeszłego roku — co potwierdził sekretarz PSL Piotr Zgorzelski, który był gościem w programie Onet Opinie. Kaczyński boi się takiej wielkiej koalicji. Czy jest ona realna?
Create your
podcast in
minutes
It is Free